Polska Sobotnia Szkola
im. Mikolaja Kopernika
w Sarasocie
Aktualnosci
Bohaterowie Narodowi obecni na Akademii z okazji 100-lecia Niepodległości Polski - 10 Listopad, 2018 Sarasota
Pani Krystyna Rudczyńska- uczestniczka Powstania Warszawskiego pseudonim Iza. Córka dowódcy 25 pułku ułanów. Łączniczka w powstaniu.
Pan Victor Bik - kombatant, członek podziemia walczącego, więzień obozu koncentracyjnego i obozów pracy.
Pani Wanda Wyrwas pseudonim druga Japonka pomoc sanitariuszki w Powstaniu.
Pan Andrzej Zaleski- urodzony podczas drugiej wojny światowej.
"Kiedy niemożliwe staje się możliwe" Sofii Wasilewski
Z dumą przedstawiamy Państwu pracę naszej uczennicy Sofii Wasilewski, zatytułowaną " Kiedy niemożliwe staje się możliwe", nagrodzoną na międzynarodowym konkursie "Być Polakiem", zorganizowanym przez polską fundację "Świat na tak ". Do sukcesu Sofii przyczyniła się jej ówczesna nauczycielka Marta Frankowski. Sofia znalazła się wśród 16 laureatów z całego świata, w tym pośród trzech ze Stanów Zjednoczonych. Serdecznie gratulujemy sukcesu!!!
Kiedy niemożliwe staje się możliwe
Moja rodzina jest dla mnie przykładem , że niemożliwe może stać się możliwe. Babcia Teresa zawsze mówiła : „ Praca zawsze się opłaca ,ale trzeba mieć marzenia i krok po kroku dążyć do ich spełnienia”. Myślę, że mojej babci udało się to zrealizować, jak też wszystkim moim krewnym oraz moim rodzicom. Babcia była osoba wierzącą i dbała o to aby „Bóg był na pierwszym miejscu” ,mówiła : „Jak tak będzie ,to reszta będzie na właściwym”. Ja też myślę, że miała rację. Babcia zmarła ponad rok temu ,ale jej historia w naszej rodzinie wciąż trwa. My nadal idziemy drogami, które ona nam pokazała. Babcia Teresa była osoba , która była jak pień drzewa wrośnięty w ziemię. Z niej powyrastały wszystkie gałęzie. A te gałęzie to my.
Historia mojej rodziny w Ameryce zaczyna się od przyjazdu babci Teresy i jej trzech córek do Nowego Jorku. Wkrótce dołączył do nich jej syn ,czyli mój tata. Dziadek już nie żył, więc cała rodzina w komplecie znalazła się po drugiej stronie oceanu. Wszyscy pochodzili z Polski, z małego miasteczka na Mazowszu. Przyjechali do Nowego Jorku ponad 20 lat temu, każdy z jedna walizka. Mieszkali razem, wspierali się nawzajem, razem jedli i razem świętowali wszystkie ważne rocznice. W tygodniu każdy pracował i oszczędzał na zrealizowanie swoich marzeń. W soboty i niedziele kwitło życie rodzinne. Babcia gotowała pyszne potrawy i wszyscy razem spędzali miło czas.
Babcia Teresa gdy przyjechała do Ameryki miała już prawie 50 lat. Zawsze marzyła o domu, którego nie miała w Polsce i dobrej przyszłości dla swoich dzieci. To ona przypominała wszystkim, że każdy aby założyć gniazdo, musi mieć swój dom. Sama początkowo pracowała jako opiekunka do dzieci, a później jako pani sprzątająca biura na Manhattanie. Pracowała wieczorami, a w ciągu dnia gotowała, prała i pilnowała najstarszej wnuczki Sonyi ,aby jej rodzice mogli spokojnie pracować. Po kilku latach zaoszczędziła tyle, że pomogła swojej najstarszej córce kupić pierwszy dom. W niedługim czasie pomogła drugiej córce kupić mieszkanie. Za kolejnych kilka lat ,trzecia córka kupiła swój dom, też dzięki jej wsparciu. Wszystkie córki pozakładały swoje rodziny i miały swoje domy. Każda rodzina posiadała więc swoje gniazdo na nowej ziemi. Babcia była bardzo szczęśliwa. Była to kobieta oszczędna, pracowita i zaradna. Mało myślała o sobie, a wszystko co robiła, robiła z myślą o swoich dzieciach. Była też radosna i ciepła. Na rodzinnych przyjęciach zawsze była ta, która się dużo śmiała i dbała o dobre jedzenie. To ona nauczyła nas wszystkich jak świętować razem i jak razem się cieszyć. Dzięki niej stworzyliśmy nasze własne, rodzinne tradycje i zwyczaje oparte na wzorach z Polski.
Moi rodzice są następnym dowodem na to, że wszystko jest możliwe i marzenia się spełniają. Moja mama , zanim jeszcze wyszła za maż za mojego tatę, przyjechała do Ameryki aby zrealizować swoje dziecięce marzenia o zwiedzaniu Dzikiego Zachodu. W przerwie na studiach pracowała jako opiekunka do dzieci i starszych osób. Za zarobione pieniądze zwiedziła cała zachodnia stronę Stanów Zjednoczonych. Kolejna historia potwierdzajaca „że niemożliwe jest możliwe”, to cała historia moich rodziców. Oboje byli już po trzydziestce. Każde z nich marzyło o założeniu szczęśliwej rodziny i poznaniu tej prawdziwej „drugiej połówki”. Marzenie to też się wkrótce spełniło. Zapoznali się przez randkę w ciemno ,dzięki swojemu koledze. Po zaledwie siedmiu miesiącach pobrali się. Tata wedle babci zaleceń kupił nasz dom , który stał się naszym gniazdem. I tym razem babcia Teresa pomogła tacie. Dzięki niej tata dostał kredyt i mógł spełnić swoje kolejne marzenie. Miał żonę i dom. Babcia Teresa zamieszkała z nami. Sama nie kupiła własnego domu, ale przyczyniła się do tego, że każde z jej dzieci kupiło swój pierwszy dom dzięki niej. To było jej wielka radością i chyba tak spełniło się jej marzenie. Wszystkie dzieci miały zapewniony start w przyszłość. Dwa lata później przyszłam na świat w szpitalu na Mannhattanie. Wtedy moja babcia Stasia (ze strony mamy) zaczęła przyjeżdżać do Ameryki co roku aby spędzać z nami święta. Od Bożego Narodzenia aż po Wielkanoc. Co roku, od kiedy pamiętam, dbaliśmy o to by zawsze było dwanaście potraw na wigilijnym stole. Śpiewaliśmy kolędy i dzieliliśmy się opłatkiem z Polski. Dbaliśmy aby w koszyku wielkanocnym , oprócz baranka z cukru kupionego w polskim sklepie, nigdy nie zabraklo tradycyjnych potraw jak: chrzan, sól, kabanosy, a także prześlicznych pisanek, które sami ręcznie robiliśmy. Ale wśród tych wszystkich pięknych polskich tradycji leży język polski ,dzięki któremu mogę pisać tę pracę. Zawsze w naszym domu, odkąd pamiętam, mówiliśmy po Polsku. Mama z babciami zawsze czytały mi bajki po polsku. Oglądałam bajki z dzieciństwa moich rodziców -Bolek i Lolek lub Reksio. Później urodził się mój brat Michael. On jest kolejnym przykładem „ niemożliwego co stało się możliwym”. Moja mama miała 44 lata i sporo problemów zdrowotnych, kiedy okazało się, że spodziewa się dziecka. Lekarze byli mocno zaniepokojeni jej stanem zdrowia. Groziły jej i dziecku poważne komplikacje przy porodzie. Na szczęście i tym razem wszystko dobrze się skończyło. Po urodzeniu Michaela sam lekarz powiedział, że to cud. Takie szczęśliwe „zbiegi okoliczności” to wcale nie rzadkość w mojej rodzinie. Tata opowiadał, że gdy chciał kupic dom też wydarzył się niezwykły przypadek. Kiedy wracał z pracy, po drodze do domu spotkał starsza pania, która w zimie męczyła się z odgarnianiem śniegu i skuwaniem lodu z chodnika. Tacie zrobiło się żal tej kobiety. Wziął łopatę i odśnieżył jej chodnik przed domem. Starsza pani zapytała tatę o jego życie, o to co chce w nim robić. Tata powiedział, że chciałby się ożenić i kupić dom. Pani pokazała mu więc swój dom i obiecała, że jak będzie go sprzedawać ,to on będzie pierwszym kupcem. I tak się stało. Za dwa miesiące okazało się , że starsza pani miała wypadek. Jej syn zabrał ja do siebie. Dom był na sprzedaż ,a pani kazała swojemu synowi odnaleźć tatę. Udało się to dzięki cioci, siostrze taty, która miała zakład kosmetyczny w tej okolicy. Syn tej pani przyszedł właśnie do niej aby zapytać o tatę, gdzie go znaleźć. I tak w czasie gdy tata szykował się do ślubu, udało mu się kupić dom. Razem z mama, po ślubie zamieszkali już w swoim domu. To też jest nasza rodzinna historia.
W tym domu upłynęło całe moje dzieciństwo ,aż do jedenastego roku życia. Mieszkaliśmy w polskiej dzielnicy Nowego Jorku, zwanej Greenpoint. Tam chodziłam do wszystkich okolicznych parków, polskich sklepów , do amerykańskiej szkoły, jak i polskiej sobotniej. Tam tez poznałam moich przyjaciół, moje dwie najlepsze koleżanki Viktorię i Zuzię, mojego starszego kolegę Piotrka oraz wielu innych znajomych z polskich rodzin. Mieliśmy wiele wspaniałych, wspólnie spędzonych chwil. Te przyjaźnie są dalej w moim życiu. Ponad rok temu rodzice zdecydowali sprzedać nasz dom w Nowym Jorku i przenieść się na Florydę, gdzie obecnie mieszkamy. Muszę przyznać, że jest to trudne dla mnie wydarzenie. Tęsknie za moimi przyjaciółmi z Greenpointu, choć nadal często ze soba rozmawiamy przez internet i telefony. Często też bywam w Nowym Jorku, ale to już nie to samo. Na Florydzie poznałam nowych znajomych, ale stare więzi z polskimi przyjaciółmi sa najbardziej dla mnie cenne. Lepiej się rozumiemy, więcej nas łączy, bo wszyscy mamy rodziców pochodzących z Polski. Nowe koleżanki, które też sa dziećmi emigrantow z innych krajów ( Ukraina i Peru) ,maja podobne doświadczenia do moich, ale to już nie to samo co „nasi” z polskiego Greenpointu. Tak więc raz jeszcze tradycje, zwyczaje, język i kultura naszych rodziców okazała się ważnym czynnikiem w moim życiu. Widzę na własnym przykładzie, że łatwiej jest mi przebywać i rozumieć się z dziećmi polskiego pochodzenia niż innymi.
Urodziłam się i wychowałam w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej ,ale w sercu mam dwie ojczyzny: moja (Ameryka) i moich rodziców oraz dziadków (Polska). Do Polski jeździłam na wakacje i zwiedzałam ja. Podziwiałam jej piękno i poznawałam historię. Odwiedzałam też inne kraje w Europie i mogłam porównać je z Polska. W tym zestawieniu Polska zawsze wydawała mi się jeszcze piękniejsza. Od dzieciństwa uczę się też w polskich szkołach sobotnich. Ukończyłam oddział podstawowy byłej szkoły konsularnej w Nowym Jorku. Teraz uczę się w Polskiej Sobotniej Szkole w Sarasocie na Florydzie. Cieszę się i jestem dumna, że mówię i piszę po polsku. Wiem, że tu w Ameryce, biegła znajomość języka obcego to duży atut, a ja ten język odziedziczyłam dzięki rodzicom i babciom. Jestem im za to wdzięczna. W przyszłości chciałabym zdać egzamin z języka polskiego jako obcego. Da mi to możliwości otrzymania kredytów na przyszłych studiach, które zamierzam skończyć. Jeszcze nie wiem dokładnie jaki to będzie kierunek, ale wiem że będę studiowała. W ten sposób i ja zrealizuję moje marzenia, które jak wiem zawsze są możliwe do spełnienia. Dzięki mojej rodzinie i mojej mamie wiem, że „ chcieć to móc”.
Kończąc swoja historię, która jest częścią historii mojej rodziny, uważam za duża wartość to wszystko co wydarzyło się w przeszłości moim bliskim i mnie samej. Sa to nasze rodzinne doświadczenia, z których płynie życiowa mądrość. Jest ona skarbem naszej rodziny. To wszystko co mówiły mi babcie i rodzice jest prawdziwe. Widzę to na ich przykładzie. Miałam i mam dotad szczęśliwe dzieciństwo i szczęśliwe życie. Wszystko to zawdzięczam mojej rodzinie. Mam nadzieję, że w przyszłości uda się i mnie ,to co udało się moim bliskim.
Sofia Maria Wasilewski (13 lat)
Stany Zjednoczone
Kiedy niemożliwe staje się możliwe
Tak brzmiał tytuł pracy 13-letniej Sofii Wasilewskiej z Polskiej Sobotniej Szkoły w Sarasocie, wysłanej na konkurs organizowany przez polską fundację “Świat na tak,” założonej i wspieranej przez Polski Parlament. Uroczyste zakończenie konkursu “Być Polakiem”, połączone z rozdaniem nagród, odbyło się na Zamku Królewskim w Warszawie, w dniu 7 lipca 2017 roku. Data została przesunięta z 6 na 7 lipca, gdyż zbiegła się z wizytą amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie. Główną ceremonię wręczenia nagród poprzedziło, dzień wcześniej, otwarcie wystawy prac laureatów w prawej części holu Polskiego Parlamentu przy ul. Wiejskiej w Warszawie, połączone ze zwiedzaniem jego gmachu i sal sejmowych, przez uczestników konkursu oraz ich rodziców.
Fundacja “Świat na tak”, która jest organizatorem tego konkursu ma, miedzy innymi, na celu aktywizowanie młodzieży polonijnej poza granicami Polski. Jak dotąd zorganizowała juz siedem jego edycji, z tegorocznym włącznie. Konkursy te mobilizują środowiska młodzieży polonijnej do pogłębiania własnej tożsamości w odniesieniu do swojego polskiego dziedzictwa kulturowego przez prace pisemne i plastyczne. Po wyłonieniu laureatów, Fundacja stwarza im możliwość wspólnej integracji przez zorganizowaną wycieczkę po Polsce. W takich okolicznościach młodzi ludzie, ze wszystkich zakątków świata, gdzie tylko rozsiana jest Polonia, poznają prawie namacalnie historię kraju swoich przodków oraz zawierają cenne dla nich przyjaźnie. Dzięki możliwościom aktywnie spędzonego wspólnie czasu poznają nawzajem realia krajów, gdzie obecnie mieszkają. Te dwa aspekty, poznawczy I towarzyski były dla Sofii Wasilewskiej szczególnie ważne, o czym sama mówi: “ Jestem ogromnie wdzięczna organizatorom konkursu za to, ze mogłam przeżyć tyle wspaniałych chwil I poznać niezwykłych ludzi, a także zaprzyjaźnić się ze swoimi nowymi koleżankami ze Szkocji, Szwecji, Belgii I Austrii. Były tez dzieci z Tunezji, Niemiec, Kanady, byłych republik sowieckich, a nawet z Chin. Po prostu z całego świata. Z kilkoma najbliższymi , jestem obecnie w kontakcie mailowym i na mediach społecznościowych. Planujemy ponowne spotkanie za rok, nawet jeśli juz nie będziemy laureatkami konkursu, jak czynią to nasi poprzednicy. Poznali się w ubiegłych latach a teraz wracają do Polski i tu sami organizują wspólne spotkania oraz wyjazdy. Wdzięczna tez jestem za możliwość poznania historii Polski i osób, które ją tworzyły na emigracji, jak chociażby Panią Jadwigę Kaczorowską, wdowę po Ryszardzie Kaczorowskim, Polskim Prezydencie na uchodźstwie. Mogliśmy z nią porozmawiać I zrobić zdjęcia (niezwykła osoba). To ona wręczała nam nagrody. Pośród materialnych, najcenniejsza to polska flaga. Świadomość tego, ze pod tym biało-czerwonym sztandarem walczyły pokolenia Polaków jest dla mnie przeżyciem samym w sobie. Myślę ,ze dostaliśmy te flagi nie tylko na pamiątkę. Piękna była tez oprawa całej ceremonii wręczenia nagród. Odbyła się na zamku Królewskim w Warszawie w najpiękniejszej i najbardziej reprezentacyjnej Sali Balowej. Ceremonię uświetnił występ Reprezentacyjny Zespołu Wojska Polskiego z repertuarem polskich pieśni patriotycznych i tańców narodowych, w kolorowych strojach z danej epoki. Usłyszeliśmy Bogarodzicę, pieśni śpiewane przez Polaków w różnych stuleciach i przy różnych okazjach, aż po najnowsze. Duże wrażenie zrobiły na mnie tańce i stroje, w których je wykonano. Było uroczyście, pięknie i wzruszająco. Tego nie da się zapomnieć. Ten wyjazd do Polski stal się dla mnie szczególny.”
Praca Sofii była to praca pisemna, mieszcząca się w temacie ustalonym przez organizatorów jako “ Ważne i ciekawe zdarzenia, przygody i historie z życia mojej rodziny na emigracji”. Opisała ona historię rodziny swojego taty, którego cała rodzina wyemigrowała z Polski do USA i osiedliła się w Nowym Jorku. Główną bohaterką opowiadania jest babcia Teresa. Owa historia rodzinna jest poniekąd odzwierciedleniem idei “American Dream” ale w wydaniu typowym dla nas Polaków. Sofia cytowała babcię, która kiedyś mawiała: “Praca zawsze się opłaca, ale trzeba mieć marzenia i krok po kroku dążyć do ich spełnienia” oraz “ Jak Bóg będzie na pierwszym miejscu, to wszystko będzie na właściwym”.Babci Teresie udało się w większości zrealizować jej marzenia. Jak się okazuje i pozostałym członkom rodziny także, którzy podążają jej śladami i żyją według przekazanych przez nią wartości. Jak widać na załączonym obrazku szczęście dopisało także naszej Sofii.
Nasza laureatka z pewnością może czuć się ubogacona I szczęśliwa dzięki otrzymanej wielorakiej nagrodzie ( bo i prezenty w postaci pięknych pamiątkowych ksiąg, polskiej flagi, dyplomu i wreszcie wycieczki po Polsce), ale rownież i jej wkład w napisanie pracy pozostanie materialną częścią historii Polaków za granica, tworzonej pracami takich dzieci jak ona. Wszystkie bowiem prace laureatów wydawane są corocznie w postaci pięknej pamiątkowej księgi, którą otrzymują wszyscy uczestnicy. Księga ta będzie kiedyś materiałem źródłowym badaczy historii najnowszej generacji polskiej emigracji, dzieci Polaków rozsianych po całym świecie. Na zakończenie pragnę zwrócić się do uczniów polskich szkół – kochane dzieci realizujcie swoje marzenia, dążcie do ich spełnienia, pogłębiajcie swoją wiedzę o naszym rodzinnym kraju…i… próbujcie swoich sił w konkursach, nie tylko polonijnych , bo jak widzicie – WARTO!
Alina Wasilewski- mama Sofii